Pamiętacie jak parę lat temu tych miśków było pełno na blogach? Bardzo wdzięczne to były wzorki do pracy i słodkie mordki do oglądania.
Teraz i misiów i blogów ubyło.
Osobiście sama też ich kilka wyszyłam a ten rodzynek ostał mi się w odmętach kartonów zaczęty i zapomniany.
Od samego początku rozpoczęty na plastikowej kanwie 14ct. Z myślą by ta misia łepetyna wyglądała zza stron książki.
Wycięty, doszyty na spinacz biurowy w rozmiarze XL i podklejony filcem, przypomina gdzie skończyło się czytanie.
Super misio, nie pamiętam ich wysypu na blogach, ale w sumie się nie dziwię ich popularności :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna zakładka :)
OdpowiedzUsuńOj tak, sama też mnóstwo ich wyszyłam. Są bardzo wdzięczne do wyszywania. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMisio przesłodki, fakt, ale moja uwaga cały czas skupia się na tej słodkości w tle (oj, łasuch ze mnie:)
OdpowiedzUsuńUroczy ten Twój misiaczek - zakładkarz. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńśliczny misiek
OdpowiedzUsuńSuper misiaczek. Ale smaka mi zrobiłaś tym gofrem .
OdpowiedzUsuńUrocze założenie :-)
OdpowiedzUsuńBardzo orginalna zakładka, misio uroczy. Dziękujemy za udział w wyzwaniu KTM. Pozdrawiam Joasia :)
OdpowiedzUsuńMasz rację blogów było dużo więcej , a miśki i ja haftowałam.Zakładka super
OdpowiedzUsuń