sobota, 29 lutego 2020

Post czytelniczy - luty

Witajcie, pojawiam się dziś z podsumowaniem czytelniczym, bo to już koniec miesiąca, na zabawę/ wyzwanie u Lidzi.


Chęci i czasu na czytanie starczyło mi na 2 książki. 
Widząc po zainteresowaniu i zaangażowaniu dziewczyn w wyzwanie upatruję siebie i moją moc czytelniczą w dolnej części listy. Jak dobrze, że nie patrzę na tą zabawę jak na rywalizację bo w życiu nie dałabym rady czytać 5-10 książek miesięcznie. 
Także podziw mam dla koleżanek, że mają takie tempo czytelnicze przy innych przyjemnościach i obowiązkach :)


Tymczasem jeśli chodzi o przeczytane książki, to udało mi się nawet raz ustrzelić  literowy komplet
FZW

 Fannie Flagg Smażone zielone pomidory, miałam na swoje liście czytelniczej już bardzo długo i cieszę się, że odhaczam ją jako przeczytaną.
Jest to powieść obyczajowa, akcja rozgrywa się na dwóch osiach czasowych: w latach 30 XX w. wokół bezkompromisowej Idgie i latach 80 XX oraz przechodzącej kryzys wieku średniego Evelyn. A te dwie osoby i miejsca  czasie łączy Ninnie, staruszka z którą zaprzyjaźnia się Evelyn. Nie będę streszczać fabyły, napiszę tylko, że jest tu w dość lekkim stylu poruszony wątek rasy i rasizmu, praw kobiet, depresji i własnej tożsamości.
Mieszanka wybuchowa ale od postaci bije siła i życzliwość więc czyta się bardzo przyjemnie.

Kolejna wzięłam w ciemno w bibliotece, z sympatii do autora (lubię jego  Filary Ziemi i Świat bez Końca)
Zamieć Kena Folleta okazała się być książką kryminalno sensacyjną z nawet aktualnym wątkiem


Z niewielkiego laboratorium w Szkocji zostaje wykradziony niebezpieczny wirus a, że są Święta Bożego Narodzenia i  złodzieje uciekają w okropną śnieżycę, to trafiają do domu naukowca, właściciela tegoż laboratorium. Taki przypadek.
Książka trochę przewidywalna ale wciągnęła mnie i przeczytałam ją dość szybko. Natomiast jest jedną z tych o których dość szybko się zapomina.

Na razie tyle,
lecę kończyć liska od Marii Brovko na wyzwanie. Muszę mu jeszcze czapkę wyszyć i pyszczek wykonturować.
Mam nadzieje, że się wyrobie w czasie ;)

Do następnego
❤️

piątek, 14 lutego 2020

Podaj Dalej od Margonitki

Witajcie, 
w zeszłym roku zapisałam się do Podaj Dalej u Margonitki.
Wzdycham do jej prac, jak pewnie większość z Was :) więc jak tylko pojawiła się szansa na jedno z jej cudeniek, nie wahałam się ani chwili.
Paczuszka przyszła na same święta, tak jak Margo obiecała. 
Ja miałam mega frajde bo totalnie o niej zapomniałam.


Ta bombka chwyciła mnie za serduszko i japa ciągle mi się do niej śmieje ;)
dodatkowo jeszcze był szydełkowy aniołek i kartka hand made by Margo ;)


Nawet puszka mi przypadła do gustu bo mam do nich słabość a w tej już przechowuję ozdoby choinkowe, jak na razie sztuk 1.

Zostałam przez Małgosię obdarowana po królewsku. Ozdoby świąteczne cieszyły wyeksponowane. Pyszna świąteczna herbata i łakocie umilały wolny czas. Z przydasi bardzo jestem zadowolona. W końcu muszę coś wyszyć na lnie :)
Margo dziękuję Ci raz jeszcze za to co przygotowałaś.
:*

Teraz pora na mnie. 
Wstrzymałam się trochę z ogłoszeniem zabawy, ponieważ chciałam się uwinąć z poprzednimi paczuszkami, które miałam do przygotowania w Podaj Dalej.

Tak więc serdecznie zapraszam kto chętny na kilka drobiazgów odemnie.
Na pewno jakiś notes albo zawieszka się znajdzie w paczce.

Zapraszam dwie chętne, aktywnie blogujące lub aktywne na instagramie osoby po paczuszki. Zgłaszanie chęć w komentarzu. 
Mam rok na ich przygotowanie, potem po otrzymaniu przesyłki te osoby ogłaszają zabawę u siebie na tych samych zasadach.

to jak? Znajdą się jacyś chętni?



środa, 12 lutego 2020

Podaj Dalej 2019

Tak, ogłaszałam w zeszłym roku tą zabawę u siebie i znów poległam z terminami.
Tym razem tak długo nie przeciągnęłam terminu ale wstyd i tak pozostał, że rok to dla mnie za mało..

Przyznam się, że nie jestem do końca zadowolona z tego co przygotowałam bo paczuszki raczej skromne i nie spersonalizowane a lubię przygotowywać dla innych rzeczy przemyślane trafione choć trochę w upodobania.

Ehh zeszły rok wybitnie mi się nie ułożył pod to co planowałam a ja mam nauczkę by szykować wszystko zawczasu bo pod koniec różnie się może życie pokomplikować. No nic, wstyd trzeba przełknąć a najważniejsze, że w końcu paczki wysłałam. 

pierwsza trafiła do Alicji ze Składziku zapomnianych marzeń


a tu już zawartość paczuszki dla Kingi z bloga  Moje małe decupage


Przesyłki pakowałam w pośpiechu przed wyjazdem i kilka drobiazgów na zdjęciach brakuje.
Ale co ważniejsze zostało uchwycone.

Mam nadzieje, że zabawa cieszy się jeszcze zainteresowaniem.
Zaglądajcie do dziewczyn na blogi pewnie niedługo ogłoszą kontynuacje.



środa, 5 lutego 2020

Iris birthday flower girl

Witajcie
Dziś wpadam na krótko, tuż przed wyjazdem pochwalić się ukończoną dziewczynką z serii wzorów Birthday flower od SODA.

Zaczęłam ją wyszywać już jakiś czas temu i chociaż praca szła mi bez problemów i przyjemnie, to jak przerwałam jej wyszywanie na rzecz innych haftów, dla niej już nie znalazłam uporu by ją skończyć.


Powróciłam niedawno i szybko się zabrałam za kończenie bo kwiat już był wyszyty.


Bardzo lubię wzory od SODA a już najprzyjemniej stawia mi się kontury :)


wzór SODA birthday flower
iris
wyszywałam na Aidzie Zweigart 
20ct kolor ecru, 1 nitką muliny DMC i Ariadna




A na sam koniec ta słodka blondyneczka przyozdobiła notes





Na dziś to już wszystko. 
Dziękuję Wam za tyle ciepłych słów pod adresem kociego złośnika
 i mojej pracy przy nim. :*
Teraz naprawdę mam ochotę na kolejnego :)
Do następnego kochani.
❤️



niedziela, 2 lutego 2020

Choinka 2020.2

Witajcie,

dzisiejszą gwiazdą choinkowej zawieszki będzie pewien mały, puchaty złośnik :)
Więc będzie też dużo zdjęć.



Angry Cat, wymiary to 42x50xxx
Wyszywałam na białej Aidzie 16ct, muliną DMC

Wzór tego kociaka dostałam na Instagramie na początku roku.
Jego autorką jest Anastasiya,
 jest na Etsy jako Anim_Cross_Stitch. 



Podklejałam haft na płycie CD. Wiem, że niektórzy robią tak od dawna, ja zainspirowałam się kursem na DIY od Ani Iwańskiej.
Generalnie ten sposób mi bardzo przypasował, bo nie muszę szukać odpowiedniej tekturki i docinać idealnie równe dwa koła. 
Jest jednak mały mankament, który w porę niezauważony po skończeniu może drażnić.
Prześwit, widoczny jedynie pod światło.


Ja wiem, gdyby była grubsza podklejka albo materiał na pleckach to problemu by nie było.
Jednak ja miałam ocieplinę i cienką, jasną bawełnę więc nie chciałam ryzykować, żeby kiedyś na choince ten kot straszył zamiast zachwycać :)


Docięłam więc koło z papieru wizytówkowego, podkleiłam i po kłopocie.


Ze względu na wzór chciałam żeby zawieszka była mięciutka. Dałam więc pod materiały podwójne warstwy ociepliny i z dwóch biszkoptów powstał makaronik.
:)
Mam nadzieję, że to widać..
No dobra, został jeszcze sznurek i robota skończona.


Podoba mi się,oj bardzo. 
Tak bardzo, że mam ochotę na wyszycie kolejnego złośnika tym razem na szarej kanwie :D








Pośpieszyłam się z tą zawieszką bo na początku lutego wyjeżdżam i nie chciałam ryzykowaćjej robienie na koniec miesiąca.



Kocisko oczywiście zgłaszam na zabawę do Kasi



No i to tyle kochani.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze
do następnego
❤️